Ciepłownictwo w punkcie krytycznym. "Działa na granicy opłacalności"

- Branża ciepłownicza jest na granicy rentowności – koszty emisji i stare instalacje wymuszają inwestycje planowane w perspektywie dekad.
- - Gliwice pokazały, że się da – Park Zielonej Energii udowadnia, że nawet średnie miasto może być liderem transformacji - wskazuje Anna Węgrzanowska, dyrektorka Biura Klienta Sektora Publicznego w PKO Banku Polskim.
- Finansowanie jako układanka – sukces projektów zależy od łączenia dotacji, kredytów i pożyczek już na etapie koncepcji.
- Już niedługo, podczas Energy Days w Katowicach, premierę będzie miał raport WNP i WNP Economic Trends pt. "Ciepło pod ciśnieniem. Kluczowe zmiany i inwestycje w polskim ciepłownictwie".
Sektor ciepłownictwa systemowego w Polsce od lat określany jest jako „balansujący na krawędzi”. Większość instalacji opiera się na węglu i ma ponad 30 lat. Jak z perspektywy banku wygląda dziś wiarygodność kredytowa spółek komunalnych i ciepłowniczych?
- W każdym przypadku analizujemy sytuację indywidualnie. Na zdolność kredytową wpływa wiele czynników – zarówno historia finansowa, plany inwestycyjne, jak i to, w jakim stopniu samorząd - jako właściciel takich podmiotów - jest gotów wesprzeć spółkę kapitałowo, np. poprzez poręczenia czy pożyczki podporządkowane. Nie zakładamy z góry przewagi jednej struktury właścicielskiej nad drugą – każdą spółkę oceniamy w odniesieniu do jej realnych możliwości.

Tylko że ich możliwości często są ograniczone, a to powoduje trudności z inwestycjami. I nawiązując do pierwszego pytania – jak instytucje finansowe postrzegają ogólną kondycję finansową branży?
- To prawda – polskie ciepłownictwo wciąż działa na granicy opłacalności. Lata zaniechań inwestycyjnych sprawiły, że spółki bazują na starych instalacjach, a równocześnie muszą gwałtownie modernizować systemy. Do tego dochodzą ogromne koszty emisji CO2, które drenują budżety przedsiębiorstw. To trochę tak, jakbyśmy kazali komuś biec maraton z ciężkim plecakiem na plecach – można, ale wymaga to nadludzkiego wysiłku.
Dlatego dziś każda decyzja inwestycyjna musi być nie tylko policzona co do złotówki, ale też dobrze przemyślana pod kątem przyszłości. Nie wystarczy „łatanie dziur”. Bank patrzy na projekty długofalowo – czy faktycznie poprawią sytuację spółki za 5-10 lat, czy tylko kupią jej trochę czasu. To trudne realia, ale właśnie dlatego tak ważne jest, żeby inwestycje były robione z głową i przy udziale partnerów finansowych od samego początku.
To przejdźmy na poziom realnych działań. Gliwice często wskazywane są jako przykład odwagi i innowacyjności. PEC Gliwice zrealizował Park Zielonej Energii – projekt, w którym połączono spalarnie odpadów, farmę fotowoltaiczną i pompy ciepła. Jakie były największe wyzwania w procesie finansowania takiej inwestycji? Czy taki model – wielopaliwowy, z elementami OZE i magazynowania – może stać się standardem w polskich miastach?
- Wyzwaniem była ocena efektywności połączenia ze sobą różnych technologii i zgranie w czasie różnych źródeł finansowania. To trochę jak układanie puzzli, w których każdy element pochodzi z innego pudełka – trzeba było zadbać, żeby wszystkie do siebie pasowały. Spalarnia odpadów ma inną specyfikę, fotowoltaika, farma termiczna inną, a pompy ciepła jeszcze inną – i każda część wymagała osobnej analizy, ale równocześnie oceny, czy cały projekt jest efektywny ekonomicznie.
Do tego dochodzi montaż finansowy: dotacja, pożyczka z NFOŚiGW, wkład własny spółki i kredyt bankowy. Zgranie tego wszystkiego w czasie to było ogromne wyzwanie. Ale Gliwice pokazały, że się da – to miasto, które postawiło na budowanie niezależności energetycznej opartej na innowacjach. To dowód, że transformacja nie jest zarezerwowana tylko dla metropolii.
A czy to model do skopiowania?
Nie ma jednego przepisu, bo każde miasto ma inne zasoby, inne uwarunkowania i inne potrzeby. Ale Gliwice dają inspirację: pokazują, że odwaga, determinacja i dobra współpraca samorządu i spółki ciepłowniczej z bankiem mogą zmienić lokalne ciepłownictwo w coś nowoczesnego i efektywnego.
Jak w praktyce wygląda koordynacja tak złożonych montażów finansowych? To w końcu, jak pani powiedziała, nie tylko kredyt bankowy, ale też dotacje, środki z NFOŚiGW czy funduszy unijnych.
- To prawda, taki montaż to bardzo skomplikowana układanka. Najpierw spółka musi odpowiedzieć sobie na kluczowe pytania: jaki efekt ekonomiczny, środowiskowy i społeczny chce osiągnąć, realizując projekt, jakie ma lokalne ograniczenia i możliwości, z jakiej technologii chce korzystać, jak te rozwiązania wpisują się w lokalny miks energetyczny, a w efekcie – jakie potrzebne są nakłady, jakie koszty i przychody będzie generował projekt.
Dopiero wtedy zaczyna się rozmowa o finansowaniu i bankowa ocena biznesplanu. Bank dokonuje oceny projektu przede wszystkim pod kątem ekonomiczno-finansowym, ale również weryfikuje oddziaływanie środowiskowe przedsięwzięcia. Na pewno wyzwaniem jest zsynchronizowanie różnych źródeł finansowania w czasie.
Spółka nie może zaciągnąć kredytu bez pewności, że otrzyma dotację, a bank nie udzieli finansowania, jeśli projekt nie ma domkniętych źródeł finansowania. To trochę jak żonglowanie kilkoma piłeczkami naraz – jedna wypadnie i cała układanka się rozsypuje. Dlatego tak ważna jest rola instytucji finansowych już na etapie koncepcji, a nie dopiero wtedy, gdy konieczne jest zakontraktowanie wykonawcy inwestycji i rzeczywiste wydatkowanie środków na jej realizację.
Finansowe i technologiczne wyzwania i dylematyPolskie Towarzystwo Energetyki Cieplnej (PTEC) prognozuje, że wartość inwestycji w sektorze ciepłowniczym do 2050 roku może wynieść od 299 do nawet 466 miliardów złotych. Czy polski system bankowy jest w stanie udźwignąć tak ogromne przedsięwzięcia?
- Trzeba pamiętać, że mówimy o inwestycjach rozłożonych na ćwierć wieku i setkach różnych projektów – od modernizacji małych kotłowni po budowę dużych systemów wielopaliwowych. Banki nie są i nie będą jedynym źródłem finansowania.
Najtańsze są środki dotacyjne, następnie pożyczki preferencyjne, a dopiero na końcu kredyt komercyjny. Ale właśnie ten „najdroższy” element często okazuje się decydujący – pozwala spółce szybciej wystartować i osiągnąć wymierne efekty ekonomiczne, zamiast czekać latami na idealne okienko dotacyjne. Rolą banków jest bycie tym partnerem, który stawia „kropkę nad i” i sprawia, że projekt naprawdę rusza.
Ciepłownictwo to dziś laboratorium nowych technologii – od instalacji solarno-termicznych po magazyny ciepła. Na ile banki biorą pod uwagę ryzyko technologiczne i regulacyjne, np. zmiany taryf czy system ETS?
Patrzymy na oba te aspekty i nie ukrywam – to jest wyzwanie. Technologie, które jeszcze kilka lat temu były w sferze pilotaży, dziś zaczynają być wdrażane w praktyce. To zawsze oznacza dodatkowe ryzyko: czy instalacja będzie działać zgodnie z założeniami, czy rzeczywiście przyniesie zakładane oszczędności.
Do tego dochodzi czynnik regulacyjny – zmieniające się taryfy, koszty emisji CO2 czy reguły systemu ETS. W praktyce to oznacza, że spółki i banki muszą planować inwestycje na 15-20 lat do przodu, nie wiedząc, jak będzie wyglądało otoczenie regulacyjne nawet za pięć lat. Dlatego właśnie banki tak mocno apelują o stabilne i przewidywalne otoczenie regulacyjne, które pozwoli finansować te ambitne, a zarazem konieczne projekty.

Gliwice – z ich Parkiem Zielonej Energii – stały się symbolem odwagi i innowacyjności. Ale czy to wyjątkowy przypadek, czy może początek trendu, który zobaczymy także w innych miastach?
- Gliwice to pionierzy, którzy pokazali, że miasto spoza grona metropolii może być liderem transformacji. Ale nie są i nie pozostaną jedyni. Coraz więcej samorządów zaczyna analizować różne modele modernizacji systemów ciepłowniczych – i to z wykorzystaniem odmiennych technologii.
W jednych miastach naturalnym kierunkiem będzie geotermia, w innych odzysk ciepła odpadowego z lokalnego przemysłu, a w jeszcze innych spalarnie czy farmy solarne. To nie jest kwestia kopiowania rozwiązania z Gliwic, ale inspiracji ich podejściem. Najważniejsze, żeby traktować transformację ciepłownictwa nie jako przykry obowiązek, tylko jako strategiczny projekt, który ma realnie poprawić jakość życia mieszkańców i konkurencyjność miasta.
Samorządy mają ograniczoną zdolność zadłużania, a bez ich udziału trudno mówić o transformacji ciepłownictwa. Jak bank patrzy na ich rolę w tego typu projektach?
Rola samorządów w transformacji ciepłowniczej- Samorządy muszą być strategami – to od nich zaczyna się cała układanka. To one najlepiej znają lokalne potrzeby i wiedzą, które rozwiązania mają największy sens w ich realiach. Ale rola samorządów nie kończy się na wyznaczeniu kierunku. Muszą też szukać partnerów, instrumentów wsparcia, a przede wszystkim mieć odwagę podejmować decyzje inwestycyjne.
Z naszego punktu widzenia najważniejsze jest, by samorządy zapraszały banki do rozmów jak najwcześniej. Nie wtedy, gdy projekt jest już gotowy, tylko na etapie koncepcji. Wtedy możemy pomóc go ułożyć tak, żeby miał szansę powodzenia – i finansowego, i technologicznego.
Ciężaru transformacji energetycznej lokalnego ciepłownictwa samorządy nie są jednak w stanie udźwignąć samodzielnie. Niewątpliwe gwarancje państwa czy BGK są pożądanym instrumentem wsparcia w procesach transformacji energetycznej samorządowych spółek ciepłowniczych: dla banków – ograniczają ryzyko udzielonych kredytów, spółkom ciepłowniczym – otwierają szerzej drzwi do finansowania bankowego.
A jeśli spojrzymy w przyszłość – jakie technologie mogą stać się filarami polskiego ciepłownictwa? Czy możemy mówić o jednym dominującym rozwiązaniu?
- Nie ma jednej ścieżki, którą pójdą wszystkie miasta. Każda spółka ciepłownicza startuje z innego punktu i ma inne możliwości. Dla jednych naturalnym kierunkiem będzie rozwój OZE – farm solarnych czy biogazowni. Dla innych – geotermia, która świetnie sprawdza się w Polsce w określonych regionach. W wielu miejscach ogromny potencjał ma odzysk ciepła odpadowego z przemysłu czy sieci kanalizacyjnych.
Warto też obserwować, co dzieje się w Europie – w Finlandii testowane są już małe modułowe reaktory jądrowe do zasilania systemów ciepłowniczych. W Polsce to jeszcze pieśń przyszłości, ale nie możemy zamykać się na takie innowacje. Przyszłość będzie należała do miksu technologii, dopasowanego do lokalnych warunków i potrzeb.
wnp.pl